Wczoraj o 21 wsiedliśmy do pociągu w Warszawie. Jak tylko przyszła do nas pani konduktor zapytałam o bezpieczeństwo w tym pociągu. Poleciła nam byśmy po wyjeździe z Polski już nie spali, czyli tak od 1 w nocy. Tak też uczyniłam i twardo pilnowałam przedziału, co nie było takie głupie gdyż koło 3 w nocy kręciły się jakieś podejrzane typy po korytarzu.
W Budapeszcie nasz plan zostawienia bagaży w przechowalni się posypał, gdyż okazało się, że kosztowałoby to nas ponad 60 PLN. Dotachaliśmy walizki do schroniska i ruszyliśmy w miasto. Byliśmy zachwyceni widokami rozciągającymi się nad brzegami Dunaju. Piękne budowle i przyroda. Sam Dunaj jest baaaaaaaadzo szeroki i brudny. Wisła się chowa. Jedyne co nam przeszkadzało to niesamowity skwar. Było chyba z 100 stopni Celciusza i zero wiatru. Zaraz ruszamy obejrzeć Belgrad by night.
Agata
Rzeczywiście po pociągu kręciło kilku podejrzanych typów, ale Agatka dała sobie z nimi radę :)
Zatrzymaliśmy się w hostelu Marija. Jest stary, brudny, powoli się rozlatuje, ale jest SUPER, niesamowity klimat. Mieszkamy w pięcioosobowym pokoju z amerykaninem, amerykanką i australijką.
Jedną z ciekawszych rzeczy, które dzisiaj widzieliśmy to zamek. Piękny. Stoi sobie na sporym wzniesieniu nad Dunajem. Ogólnie miasto jest super. Stare, stylowe budownictwo i mnóstwo kawiarenek z ogródkami tworzą niesamowity klimat.
Co do pogody... strasznie gorąco. Wieczorem wybraliśmy się na spacer. Nad ulicą wisiał termometr: 33 stopnie Celcjusza o godzinie 21:30.
Jutro dalszy ciąg zwiedzania...
Maciek